poniedziałek, 15 lutego 2016

Toksyczna przyjaźń.

Kurcze. Znowu leje. Lubisz deszcz? 
Ja go kiedyś lubiłam.
Najpierw kojarzył mi się ze scenami filmowymi - pocałunki, i te pe. A później idealnie opisywał mój nastrój.
A teraz?
Znowu zepsułam swój parasol. I znowu muszę siedzieć w domu. I gapić się na ten obraz.
Kiwam Ci głową w kierunku ściany.
Człowiek, który z prawej i z lewej strony jest ciągnięty przez ludzi bez twarzy.
Widzisz jak on cierpi? Wrzeszczy.
Stop.
Przestańcie.

Tylko jedna strona widząc to, popuszcza.
Ma chwilę przerwy.
Ale druga strona nie daje za swoje, korzysta.
Ciągnie jeszcze mocniej.
Szydzi.
Kto wygrywa?
Ten który się troszczy, żeby nic się nie stało?
Czy ten który nieważne za jaką cenę, chce zdobyć zdobycz?
Tak, masz rację.
Tyle, że ten człowiek jej nie zdobył.
Ona sama wpadła w jego ramiona.
To się nazywa toksyczna przyjaźń.
Pytanie. Kto jest ofiarą?
Ten człowiek, o którego walczono?
Czy ten, który z miłości odpuścił?
Chyba, że opcja numer trzy - ten który zrobi wszystko, żeby zniszczyć swojego wroga?

2 komentarze:

  1. Twoje teksty są bardzo krótkie, ale tak naprawdę niosą więcej przemyśleń niż niejedna 200-stronicowa książka.
    Pewnymi momentami obraz ten przypomina mi przypowieść o wyroku wydanym przez Salomona na dwóch kobietach kłócących się o niemowlę. W tym wypadku zabrakło jednak Salomona.
    Tutaj zwycięzcą okazał się najmniej odpowiedni człowiek. Ta wersja niestety sprawdza się dużo częściej w realnym życiu...
    Według mnie ten który nieważne za jaką cenę, chce zdobyć zdobycz, jak na ironię jest także ofiarą - ofiarą swego gniewu i egoizmu.
    Nie wiem na ile trafny jest mój komentarz. Właśnie to miałam na myśli pisząc, że tworzysz coś w rodzaju poezji. Każdy może to zinterpretować w różny sposób. Teraz nabieram przekonania, że ma to również coś wspólnego z przypowieściami.
    Cudownie mi się czytało i przemyśliwało. Pozdrawiam i życzę weny :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nawet nie pomyślałam o tym Salamonie? Ale masz absolutną racje... może gdyby on się pojawił w tej historii, to byłoby inaczej.
      Cieszę się, że podoba Ci się. Przez jakiś czas bałam się, że to może być traktowane jak kolejne wyznania rozpaczonej nastolatki... pomimo tego, że raczej te "nastoletnie" życie mam już za sobą.
      K.

      Usuń